Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/14

Ta strona została przepisana.
10

cno mię to martwi, panie Edwardzie...» — «Bądź pewny, że ja się za to bynajmniej nie gniewam — parę świśnień mniej, więcej — co to znaczy!... mojém zdaniem w teatrze lepiej runąć porządnie od razu, jak trzymać się na włosku przez kilka reprezentacyj.»
— «Więc mi tego mieć za złe nie będziesz?» — «Nie! odpowiedział Alfred, okazałeś mu przez to moc twojej przyjaźni, kto się kocha, ten się kłóci!... A z resztą, najsławniejsi wodzowie nie jedną bitwę przegrali;... nieprawdaż Edwardzie?... Poszedłbym o zakład, że od pozawczorajszego wieczora, powtórzono ci to z pięćdziesiąt razy.»
Edward uśmiéchnął się; lecz ta razę, już z dobrego serca wziął znowu za rękę swego przyjaciela, który patrząc na Robina, uśmiécha się złośliwie.
— «Zawsze jesteś zatrudniony, Robi-