Służąca jednakże poszła i opowiedziała panu o przybyciu nowego podróżnego, a gospodarz, arcy ciekawe stworzenie, człowiek wielomówny i wielce rozumnego udający; chociaż w istocie od żony nierównie jest głupszym, nawet choćby włożył swoją bawełnianą szlafmycę — wchodzi podskakując, do sali; rozmawia z kilku podróżnemi, spoglądając z podełba na nieznajomego; — potém trzy razy w koło obszedłszy, ośmiela się nakoniec przystąpić do niego; opiera się na stole, na którym podróżny zajada i odzywa się: «Ręczę! że się moje winko podobać musi?«
Podróżny wedle zwyczaju szydersko się uśmiécha, i niepatrząc nawet na niego, odpowiada po chwili: «Czy złe, czy dobre pić go muszę.
— «O! bez wątpienia!... tylko, że gdybyś pan chciał lepszego, możnaby...
— «Gdybym chciał innego kazałbym go
Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/194
Ta strona została przepisana.
190