Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/198

Ta strona została przepisana.
194

był wart od drugich... każdy dla siebie; to naturalnie... tém gorzej dla tych, którzy głupstwa robią, dając się obdzierać!.. słusznie z nich szydzą!... ale wyzywam ich teraz!... nad wszystko wyższy jestem!... pogardzam niemi!... bo się bez nich obejść potrafię!...
— «Pan się bez nich obejdziesz?» odzywa się gospodarz, sądząc iż do niego moma, «hm! jeśli pan będziesz mógł... ale nie uważałem o kim pan to mówił, że...
— «Wielem ci winien?» rzekł wstając nagle nieznajomy.
— «Krótki rachunek — chléb, wino, sér; to czyni dwanaście su
Nieznajomy wyjmuje z kamizelki żądaną summę, i rzuca ją na stół; potém wyjąwszy fajkę i tytuń z kieszeni surduta, nakłada i pyta gospodarza: «Gdzie masz ogień?
— «Ogień?... do zapalenia fajki?