Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/206

Ta strona została przepisana.
202

— «A ty Robino, czy chcesz jeść?»
Robino pociągnął Alfreda za połę, mówiąc mu pocichu: «Nie nazywajże mnie już po dawnemu; wiesz przecie, że mam już zamek... jestem Julijusz de la Rosz-nuar...
— «Czy ja tam o tém myślę.... zresztą panie Julijuszu Robino de la Rosz-nuar! czy nie siądziesz z nami do stołu?
— «Mój kochany, póki nie przybędę do mego zamku, nie będę miał wcale apetytu.
— «Ten zamek, to cię pewno chorobą nabawi, mój kochany.»
Trzej młodzi ludzie weszli nareszcie do sali; głośna ich rozmowa wyrwała z dumań nieznajomego, podniósł głowę, wcale się z miejsca nieruszając.
«Nie siadajcież tu panowie! rzecze Robino, postrzegłszy nieznajomego nie możemy tu zostać!... tacy ludzie, jak my... patrzajcież! piękna tu kompanija!...»