wie jakie następstwa... nie prawdaż, mój mileńki?... Cóż to ci się stało, dzisiaj Raul... spuściłeś nos na kwintę... czy masz jakie tajemne zgryzoty?..»
— «To, wcale nie ma z czego żartować i śmiać się...»
— «Ale i ja też płakać niemam ochoty... Jeżeli chcesz żebym płakała, zagraj mi jaką scenę z melodrammy, naprzykład Pana Trugelę z Celiny... Jak będziesz miał zabijać, to ci pestką w nos rzucę...
— «Proszę, bardzo, Franusiu, nie bredź...» — «To chodźże tu, siądź koło mnie, mam ochotę cię uszczypnąć.... dziś radabym szczypać a szczypać» — «Ale ja do tych figlów nie mam wcale czasu...» — «Otóż to grzeczny kochanek, a pięknie!...» — «Dziś idę na wieczór do mego najlepszego przyjaciela Alfreda de Marsej, syna Barona de Marsej,..... który ma sto tysięcy liwrów intraty.»
Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/39
Ta strona została skorygowana.
35