Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/56

Ta strona została przepisana.
52

sznie, udawać dumnego, niezależnego, dla tego, że w kieszeni jest więcej kilka sztuczek żółtych, niż u drugich!... czy to stanowi wartość człowieka?... pytam sie ciebie — Franusiu?...»
— «O już to pewno! że choćbyś miał milijony, nie zdumniejesz dla tego — oczy ci nie urosną.»
— «Hum! figlarka! moje oczy i tak wystarczą do patrzania na ciebie...»
— «No! dosyć!... nie słyszałam nigdy żebyś co o tym Alfredzie wspominał, do którego idziesz dziś na wieczór.»
— «Jestto jeszcze szkolny przyjaciel... grywaliśmy dawniej z sobą — od niejakiego czasu jużeśmy się nie widzieli... on zawsze w koczu, lub konno — ja zawsze piechotą.»
— «To zdrowiej...»
— «Otóż Alfred z całém swojém bogactwem, nudzi się... Widać że nie wie