Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/115

Ta strona została przepisana.
107

będę przez niejakiś czas mieszkać w tych stronach, i często do ciebie na śniadanie będę przychodził.
— «Kiedy tylko pan zechcesz — rzekła z ukłonem Izora — Alfred chciał ją wziąć za rękę, dziéwczynka usunęła ją prędko, żegnając miłym uśmiéchem podróżnych.
Robino wyszedł już z domku — Edward czeka tylko, aby i Alfred zrobił toż samo — on oddala się na ostatku, patrzy długo, patrzy sercem i duszą!...