Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/118

Ta strona została przepisana.
110

— « Niby tak... zgrabne... jak wytoczone...
— «A ja i tych wytoczonych nie lubię.
— «No to idźże sobie z panem Bogiem:
— «Właśnie też już idziemy i oddawna.»
Podróżni przechodzili piękne wzgórza winnicami obsadzone; widoki były prześliczne — w około same łąki, sadyi ogrody. Wkrótce ujrzeli przed sobą miasteczko w roskoszném położeniu, koło którego płynęła kręto rzecznika.
Wieśniacy powiedzieli im, że to było Sś’t’Aman...
— «A mój zamek?» rzeki Robino — La Rosz-nuar?
— «Niedaleko ztąd — lecz nie trzeba iść przez miasto... pójdźcie panowie tą stroną... przez Sę Satiurnę... łatwo traficie.