Ta strona została przepisana.
131
biemu dać się czém towarzystwu zgromadzonemu ochłodzić; kłania się, idzie za Franciszkiem, który go prowadzi do sypialnego pokoju i rzuca się na łóżko — zbity i potłuczony, wołając: «O Boże!... jakże to miło być panem!.. być witanym mową!.. aj!.. aj!... osypanym grzecznościami!.. aj! aj! bok!.. To trochę morduje!.. ale się przyzwyczaję. Franciszku; ja odpocznę — ty tymczasem, każ ucztę wspaniałą przygotować,... i uprzedź moich poddanych, iż dziś w zamku będzie bal wielki dla nich... nadto mię dobrze przyjęli, abym im za to wdzięczności mojej nie okazał.»