Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/143

Ta strona została przepisana.
135

siadłszy w oknie, patrzy z roskoszą na swoje ogrody.
— «No Robi...no Rosz-nuar,... czyś kontent ze swego kupna jesteś przecie w swoim zamku» rzekł Alfred wchodzac.
— «Przyznajcie sami, że to wyborne, śliczne, przecudowne, takie pokoje!...
— «Prawda że ten pokój jest ogromny — ale czy nie pójdziem zobaczyć zamku?
— «W ten moment... czekam na moich ludzi, mam im dać niektóre rozkazy, a potém pójdziemy przepatrzeć wszystko od piwnic, aż do szpichrzów i składów.»
Murgrabia i ogrodnik przychodzą; obydwa pijani, a osobliwie murgrabia, który się ledwie może na nogach utrzymać, bo przed przybyciem pana miał już w głowie, a prócz tego dotrzymywał kompanii wieśniakom, którzy się ochładzali.
— «Pan nas wołał?» zaczyna ogro-