Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/145

Ta strona została przepisana.
137

skę Bożą... bo ja sam wszystkiego robić nie mogę.
— «Ale jakże można panie ogrodniku — rzekł Alfred, zapuszczać dziedziniec trawą?
— «Ach! panie! ja sam jeden wszystkiemu wydołać nie mogę — a zresztą dziedziniec nie ogród.
— «Prawdę mówi, odpowiedział Robino, powinien trzymać się ściśle swoich obowiązków... a wasan, co tam z tyłu stoisz... co tu masz za obowiazek?... chodźże no tu!»
Murgrabia, przymuszony opuścić krzesło, podporę jego opilstwa, posuwa się kołysząc; i wyjmując z kieszeni czerwoną zatabaczoną chustkę dla otarcia zarumienionej twarzy, zaczyna od czkawki, i uśmiechając się powiada: «Ja to... ja.. pana pilnuję... strzegę;... i jem za sześciu!...