Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/171

Ta strona została przepisana.
163

W mojej szkółce jest tylko dwoje miejskich dzieci... ale za to z najlepszych familii.
— «Mam list do tamtejszego notarijusza — rzekł Robino — jutro z nim się widzieć muszę; będę go prosił, aby mię ze wszystkiemi z lepszych niby, zapoznał.»
Edward i Alfred, zajęci jednym przedmiotem, chociaż o tém nie wiedzą — starają się rozmowę inaczej naprowadzić.
— «Znasz pan zapewne wieś Szadra?» rzekł Alfred.
— «Szadra!.. hm! znam! dziura! dziura!.. mizerna wiosczyna!.. nie mam z Szadra ani jednego chłopaka w mojej szkółce!.. Mieszkańcy tamtejsi, rodzą się i umierają w pogardzie nauk i koszul... jak dzikie Tatary... gdzie?.. syllabizować nawet nie umieją!
— «Czy nie słyszałeś pan co o Domie Białym?