Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/174

Ta strona została przepisana.
166

dwadzieścia tysięcy franków rocznego odchodu, i który pijał same stare, fabrykowane wina!.. o! mój Boże! jak mi tam dobrze było!.. chodziłam zawsze ubrana, by jaka pani!.. i pewnobym tam do tej pory służyła; gdybym się nie wkochała w jednego Szwajcara!..»
Tu kucharka miała zapewne ochotę, opowiedzieć historiją swojej miłości, gdy odgłos piszczałek i bębenka oznajmił przybycie wieśniaków. Robino domyślał się, iż wypada przyjąć osobiście tych, których na bal zaprosił. Wstają od stołu, z wielkim smutkiem pana Ferulus, który i wieczór chętnie tak przepędził, i idą na dziedziniec, gdzie się Auwernijacy zgromadzili. Robino nabiera ile możności miny pańskiej, witając tych, którzy byli łaskawi, przyjść do niego potańcować. Afred i Edward idą pożartować z ładnemi wieśniaczkami dla rozrywki —