nitki, lecz sądzi że nie wypada mu skończyć wprzódy niż pan Rosz-nuar — szczęściem dla nich murgrabia i ogrodnik przybywają z koszami wina, i orkiestra ucina raptownie, chcąc się ochłodzić.
Piją, tańcują; znowu przestają tańcować, żeby się napić i znowu tańcują.
Trwa to już cztéry godziny. Auwernijacy w piciu i tańcach są niezmordowani. Tymczasem już blisko jedénastéj, już światło balu składające się z ogarków i świéczek łojowych, gasnąć zaczyna. Alfred i Edward wodzili na przechadzkę do ogrodu swoje tańcerki, z której wróciły trochę zmordowane. Już staruszkowie płci obojej zdrzymali się na ławkach; pan Ferulus zniknął oddawna, a Robino, który ma ochotę także spać się położyć, radby wszystkich pożegnać, gdy krzyki i przekleństwa odezwały się w jedném miejscu zgromadzenia.
Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/177
Ta strona została przepisana.
169