Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/179

Ta strona została przepisana.
171

pana: «Naprzód, że ja bronię mego przyjaciela pana Wincentego...
— «Do mnież to tak śmiesz mówić, gałganie?
— «Ty!.. chodź no tu, a zobaczysz jak cię gwiznę» zawołał pan Wincenty bijąc na prawo i lewo; i już nowy dziedzic znajdując się wśród zgiełku, miał odebrać wymierzone nań razy, gdy panna Szwal przez tłum się przebija, i biorac pana swego pod rękę tak lekko, jakby małe dziecko prowadzić, unosi go, bijąc na prawo i lewo kułakiem, dla zrobienia sobie drogi.
Przez ten czas Franciszek, Alfred i Edward każdy z kijem wypychają wszystkich za bramę. Pan Kiunet ze swoim przyjacielem Wincentym spać idą — i zupełna spokojność znowu w zamku panuje.
— «Piękna była twoja zabawa!» zawo-