Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/186

Ta strona została przepisana.
178

dziwienie na widok przychodnia; wkrótce jednak zdaje się go poznawać i uśmiéch przebiega po jej ustach. Wstaje nakoniec, widząc zbliżającego się coraz bardziej Edwarda.
— «Siedź!.. siedź! nie przeszkadzam» rzeki Edward dość niezgrabnie przybliżając się do dziewczynki; gdyż ludzie wówczas najniezgrabniejszemi się pokazują, kiedy się najlepiej okazać usiłują: «Przechadzałem się... po tych górach... postrzegłem cię... zbliżyłem się... czytałaś?.. zdawało mi się..
— «Tak! panie... o ja bardzo czytać lubię!...
— «Jestto przyjemność, której nie znają mieszkańcy gór tutejszych.
— «To prawda — ale ja dziękuję Bogu, że umiem więcej od nich, bo prawie zawsze będąc sama jedna, kiedy się napracuję — nad książką się rozrywam.