Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

Antoś idąc do szkoły, zdjął sukienny surducik i włożył lżejszy.
Matka wiedząc, że kieszenie studenta częstej potrzebują naprawy, zaraz po odejściu syna, wzięła surducik chcąc się przekonać, czy gdzie niema dziury, a przepatrując go bacznie, w bocznej kieszeni znalazła trzy świeżo wyjęte morelowe pestki.
Za powrotem Antosia, ojciec spytał go surowo:
— Dlaczego kłamałeś? dlaczego dopuściwszy się kłamstwa nie przyznałeś się do winy?
Chłopczyk chciał się zapierać, lecz ojciec i matka rzekli:
— Mamy świadków.