Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.

na twarz Ludki, wesoło śmiać się zaczęli.
Zasępiła się dziewczynka i rzekła niemile:
— Bardzo proszę, zaprzestańcie tych śmiechów, bo doprawdy, powiem przed mamą.
— O! o! — rzekł z udaną pokorą starszy braciszek — daruj nam księżniczko ze złotym nosem, że się widokiem twego oblicza tak cieszymy.
Ludka poglądała niespokojnie na małych figlarzy, lecz oni pamiętni, jak się nieraz z pięknością swoją nad nich wynosiła, nie przestawali żartować.
— Widzisz — mówił brat drugi —