Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.

się, że się zmęczył nieco, szedł więc wolniej, przypatrując się śliwkom i myśląc: przecież patrzeć, to nic nie szkodzi. W połowie ulicy zwiesiła się gałązka, i jakby na pokusę Stasiowi, na samym jej końcu błysnęła dojrzała renkloda. Staś stanął, i nie myśląc wiele, wyciągnął rączkę, zerwał renklodę, i wnet tylko pestka upadła na ziemię. Renkloda była smaczna, Staś zapragnął drugiej, ale druga rosła wyżej; trzeba było podskoczyć, a z koszyczkiem to trudno: postawił zatem koszyk na ziemi, i uczepiwszy się gałęzi, chciał zerwać soczysty owoc; ale i cóż ztąd?... lubo na gałązce renklody