Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.

bezpiecznie bujały, dla Stasia za słaba to była podpora; gałąź się urwała, i mały łakotniś padł na wilgotną ziemię. Nie stłukł się, bo miękko było, ale niebieska sukienka całkiem się zabłociła: ani sposób iść tak do cioci.
Stasio żałując, że nie usłuchał mamy, poszedł smutnie w boczną ulicę, i usiadł sobie w altanie, myśląc: Poczekam trochę, a jak sukienka wyschnie, wykruszę błoto i pójdę dalej.
Siedzi, czeka, a tymczasem pogląda na winogrona, które sobie z koszyczkiem na stole postawił.