Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/077

Ta strona została uwierzytelniona.

ujrzała drzewko, które choć mało listeczków miało, jednakże gęsto było pokryte drobnem bladoróżowem kwieciem.
— Zerwij mi, mamuniu, taką gałązkę do mego bukietu! — prosiła Marynia.
— Chętnie, dziecię moje — odrzekła matka — ale wiedz, że to jest kwiat jabłoni; z każdego takiego kwiatka wyrośnie piękne, rumiane jabłuszko: o ile więc teraz zerwiemy kwiatu, o tyle w jesieni mniej owocu będzie.
— O! to nie rwij mamuniu! wolę ja na jabłuszka poczekać, — zawołała Marynia.