Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

roślach, w miejscu wilgotnem zobaczyła kupkę prześlicznych grzybów: na białych korzonkach wyrastały purpurowe grzybki, a po nich rzucone białe centki puszyły się jak aksamit na czerwonym atłasie.
— Cóżto za przedziwne muszą być grzyby! — pomyślała Frania — takich jeszcze mama nie ma na zimę.
I zaczęła je zbierać, a napełniwszy niemi fartuszek, pobiegła żywo do matki, pokazując jej co znalazła.
— Nieprawdaż, — mamuniu? — rzekła — z takiemi grzybami to dopiero doskonała musi być potrawka?
— Nie, dziecię moje, te grzyby są trucizną; ktoby je jadł, umarłby