Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

uszło; raz nawet, kiedy miał pozwolenie wyjścia do znajomego chłopczyka, upomadował się tak, że mu aż tłustość po czole spływała; rozgniewana matka zagroziła mu, że za karę w domu zostanie. Ale później widząc, że ten wyrok przyjął pokornie, i najuroczyściej przyrzekł poprawę; zlitowała się więc nad nim, i rzekła:
— Gdybym wiedziała, że się poprawisz szczerze, tobym ci jeszcze ten raz darowała winę.
— O! mamuniu kochana! — zawołał Ignaś — bądź pewną że tego nigdy więcej nie zrobię; nie zapomnę coś mi mówiła, że zbytnie zapachy