Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak rozmawiając i targując się sam z sobą, Ignaś złożył swój zeszyt i zbliżył się do komody; sumienie szeptało mu jeszcze: «A przyrzeczenie?» ale chłopczyk go nie słuchał: schwycił flaszeczkę, otworzył ją, i kilku kroplami kolońskiej wody skropił swoje odzienie. Postawił flaszeczkę, ale z kamizelki nie czuć jakoś zapachu.
— No, jeszcze troszkę — rzekł do siebie — mama nie pozna!
I raz jeszcze wziąwszy w ręce flaszeczkę przechylił ją na siebie, ale niestety! tak mocno, że połowa kolońskiej wody wytrysnęła i zmoczyła go aż do bielizny.