Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę! co mi za bohater! bo się mnie boisz.
W czasie tej kłótni zbiegło się kilku uczni, i patrzyli w milczeniu, co z tego będzie.
— Otóż — krzyczał Krzyś dalej, — biorę was wszystkich na świadków, że to tchórz, trwożliwiec, bo się nie chce bić ze mną.
— A ja — rzekł Władzio — dowiodę wam, że tchórzem nie jestem... Ale wyjdźmy na dziedziniec.
Wyszli wszyscy, a Władzio stanąwszy na środku dziedzińca, tak mówić zaczął:
— Bijatyki nie lubię, ale kiedy Krzysiowi chce się koniecznie moich