Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

go wpół, tak, że Krzyś ani ruszyć nie mógł rękami, drugą ręką wziął go pod kolana, i przyciskając go do siebie, jak niańka dziecię, obszedł po całem podwórzu, a potem stawiając go w pośrodku, rzekł do zawstydzonego:
— Przekonałem cię, żem od ciebie mocniejszy, i że się ciebie nie boję, nie jestem więc tchórzem; a jeżeli się nie biję, to dla tego, że nam Bóg dał ręce i siły do pracy i na pożytek bliźniego, a nie na szkodę i pokrzywdzenie jego.