Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

a gdy się sporo węgli upaliło, nasypali kartofli, obłożyli je żarzewiem i czekali spokojnie aż się upieką.
Chłopczykom było zimno, zbliżyli się trochę do ognia, co widząc jeden z robotników, rzekł:
— Może panicze siądą przy nas i skosztują pieczonych ziemniaków?
Panicze nie dali się długo prosić, lecz nie chcąc próżnować, poczęli dokładać gałęzi do ognia, lepiej ogarniać kartofle, a psotny Julek wydobył nieznacznie z kieszeni kilkanaście kasztanów, które był po drodze pozbierał, i wsunął je w ogień ciesząc się myślą, jak się towarzysze jego zadziwią, jeśli zamiast smaczne-