Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.

jeden z nich potoczył się na garncarza, i stłukł mu cały sznur garnków. Biedny chłopiec głośno płakać i wyrzekać począł, a mali figlarze tymczasem rozpierzchli się na wszystkie strony. Lecz nagle jeden z nich powraca, i mówi do garncarza:
— Przepraszam cię, mój kochany, za twój przestrach i zmartwienie, szkodę ci nagrodzę, tylko porachuj wiele się garnków potłukło.
— Ja nie wiem, paniczu, po czemu je majstrowa przedaje.
— To pozbierajże skorupki i pójdziemy z niemi do majstrowej.
Poszli na Stare-Miasto, opowiedzieli całe zdarzenie garncarce, ona