Strona:Paweł Keller - Baśń ostatnia.djvu/58

Ta strona została przepisana.

Zwróciłem się do mego towarzysza podróży i składając ręce prosiłem:
— Proszę was wszystkich, błagam na kolanach, nie każcie mi tu politykować, redagować jakieś głupie pismo, ale pozwólcie poprostu zostać w roli najzwyczajniejszego mieszkańca, dziecka, które bawi się na ulicy kamykami... proszę, pozwólcie mi pozostać tutaj na zawsze...
Popatrzył na mnie ze smutkiem i potrząsnął głową. A potem, wskazując na moje pakunki, powiedział: — Nie można! Jesteś już za stary!
Padłem twarzą na mój szary, stary kuferek i zalałem się łzami.