Strona:Paweł Laskowski - Droga do kultury.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.
8

niewątpliwie daleko więcej, niż dać może kradzież węgla. Ale amatorów nigdy nie brakło, a jak doczytujemy się codziennie w gazetach, nie brak i dzisiaj.
Dla człowieka normalnego i powiedzmy odrazu cywilizowanego, praca jest nietylko koniecznością, ale jest wewnętrzną potrzebą. Jest to szlachetny nałóg po długich pokoleniach przodków. Nietylko praca, której ognisko zostało stworzone przez innych, ale praca na własną rękę, przy własnej wynalazczości i pomysłowości, jest roskoszą dla każdego człowieka zdrowego i normalnego. Ba, nawet ludzie chorzy, ale prawdziwie uspołecznieni i cywilizowani tak potrzebują pracy do życia, że i wtedy, gdy choroba przeszkadza im pracować, robią, co mogą, aby tylko nie próżnować, bo próżnowanie jest dla nich rzeczą nieznośniejszą od choroby i pozbawienia wolności.
W społeczeństwach cywilizowanych praca jest normalnem zamiłowaniem obywatela a skłonność do próżniaczki, żebrania i kradzieży musi uchodzić i uchodzi za coś nienormalnego. Typ, który w społeczeństwie cywilizowanem nie chce pracować, albo pracuje tylko pod przymusem, musi być uważany za niedocywilizowany. Tkwi on instynktami swemi w tych czasach, gdy jedni osiadali na stałe na pewnem miejscu i oddawali się pracy, a inni koczowali z miejsca na miejsce i obrabowywali osiadłych. Złodziej jest koczownikiem takim samym, jakim śród narodów Europy byli mongołowie w wiekach średnich. Koczownik ujawniał swój podziw dla pracy przez rabowanie przygodne owoców tej pracy, ale nie przychodziło mu jeszcze do głowy, że sam mógłby tworzyć takie same dobra kulturalne przez oddawanie się pracy. Złodziej, żebrak, bandyta, spekulant, wogóle wszelki typ pasorzytniczy także bardzo ceni pracę w jej owocach, ale nie chce poddać się wysiłkowi, jakiego praca wymaga.
Każde społeczeństwo przy całej wolności, jaką gwarantuje pracy zarobkowej, zwalcza stanowczo wolność korzystania z pracy innych bez odpowiedniego równoważnika usług. Żadna gromada ludzka nie godziła się i nie godzi na to, aby jeden mógł przywłaszczać sobie owoc pracy innego podstępem lub przemocą jak to robią różni oszuści, złodzieje i bandyci. W wiekach średnich karano złodziejstwo w sposób bardzo bezwzględny, bo nawet śmiercią. Tam, gdzie ostre kary na bandytów i złodziei utrzymały się aż do czasów nowszych, istnieje takie zdumiewające poszanowanie własności, jakiego my, niestety, nie znamy. Z drzew należących do gminy, nikt nie zerwie owocu, na podwórku pozostają nieraz przez szereg nocy rzeczy cenne, jak bielizna, narzędzia rolnicze, naczynia i t. p., a nie słychać, aby ktoś komuś rzecz taką ukradł. Ale też społeczeństwo bardziej od sądu dba o wytępienie złodziei. Przez kilka pokoleń pamiętają sobie ludzie, że jakiś przodek danego człowieka dopuścił się kradzieży. Nieufność ściga takiego nieszczęśnika; chociaż sam jest człowiekiem porządnym, nikt nie chce z nim obcować.