Strona:Paweł Laskowski - Droga do kultury.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
20

i galerami jest piekło”. Jako duszpasterz powinien był ksiądz Charszewski wiedzieć, że ci, którzy kiedykolwiek garnęli się do kościoła jedynie ze strachu przed piekłem, opuszczają kościół i odwracają się od myśli o Bogu natychmiast, jak tylko przestaną wierzyć w piekło. Natomiast ci, których ku Bogu pociągnęła żywa miłość, tem goręcej kochają Boga, im mniej potrzebują obawiać się piekła. Tak niskie wyobrażenie o religji może mieć ktoś, kto poznał może teologję, ale kto stanowczo nie doświadczył odrodzeńczej potęgi miłości Chrystusowej. Taka religja ludzi nie wierzących w religję, nie odrodzi nas i nie zmieni. Religja dogmatu, zimna i sztywna, biurokratyczna i hierarchiczna, powinna ustąpić religji serca i miłości, Wówczas religja stanie się u nas czynnikiem wychowawczym, jakiego brak nam dotąd i wówczas naród nasz zostanie pociągnięty do żywego chrześcijaństwa, które jest piękne i dobre.
Na bolączki, które nas trapią, jest jeden lek: żywe szczere chrześcijaństwo, które podnosi całe narody na niebywale wysoki stopień kultury. Nasz bandytyzm, nasze rozpowszechnione złodziejstwo, żebractwo, paskarstwo i to wszystko, co życie nasze zatruwa, jest dziełem typów niedocywilizowanych. Te typy zbrodnicze, niespołeczne i przeciwspołeczne szkodują społeczeństwo nasze podwójnie: niszczą dorobek współobywateli i pozbawiają społeczeństwo tych sił roboczych, jakie reprezentują sami. O szkodach moralnych, jakie nie dają się wprost wyrazić, nie mówimy wcale. Takich ludzi więzienie nie zdoła naprawić. Trzeba im dać jakąś treść dla ich życia. Jest ich u nas zbyt dużo, abyśmy mogli myśleć spokojnie o tem, że sąd będzie ich stopniowo oddawał katowi. Do kościoła te typy nie idą, a kościół przychodzi do nich zazwyczaj dopiero wtedy, gdy trzeba ich wyspowiadać i rozgrzeszyć przed straceniem. Trzeba do nich iść, ukazać im możność pięknego życia, a społeczeństwo nasze zyska na tem stanowczo. Pamiętajmy, że śród nas mnóstwo jest ludzi, którzy nie są złodziejami i bandytami, ale którzy stać się nimi mogą. Uratować takich przed zagładą moralną, to znaczy wyświadczyć usługę nietylko im samym, ale całemu społeczeństwu przez zniszczenie ogniska zarazy moralnej.
Ale do przeobrażania życia na obraz ideału Chrystusowego nie można dzisiaj brać się za pośrednictwem jakichś przepisów dogmatycznych i pretensji do przywilejów. Trzeba, aby w Polsce rozległo się głośno słowo o tem, że „tak Bóg umiłował świat, iż Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zaginął, ale miał żywot wieczny“. Niemal nazajutrz po wyzwoleniu się Polski, arcybiskup Kakowski w orędziu swojem wołał: „Tysiącletnie węzły katolicyzmu z polskością byty tak silne, że w opinji publicznej polskiej, wobec sumienia narodowego, z trudnością oddziela się katolicyzm od polskości. — Katolicyzm u kolebki państwa był tym duchem opiekuńczym, który tchnął także ducha swego w dzieje narodu i wytworzył to, co barwę