Strona:Paweł Spandowski - Z praktyki spółek wielkopolskich.pdf/17

Ta strona została przepisana.

nawet ją prześcignąć. Sam fakt, że bank ludowy prześcignął konkurencyę miejscową, otoczył go pewnym nimbem i począł mu jednać tych, którzy dotąd od banku ludowego trzymali się zdala. Zaufanie do spółki polskiej rosło, a z niem rosły — kapitały spółki. Wnet począł się bank ludowy mierzyć z miejscowym bankiem spółkowym systemu Schulzego z Delitzsch. A chociaż starą i dobrze zagospodarowaną spółkę niełatwo było pobić pod względem kapitałów własnych, pobito ją wnet wysokością wkładek oszczędnościowych, — i przychodziła chwila, że zgromadzonym na walnem zebraniu członkom spółki zarząd z dumą objaśnił, iż — jak bilans za rok ostatni wykazywał — bank ludowy był najznaczniejszym bankiem spółkowym w mieście i okolicy. Wszyscy się z tego radowali, a nikomu na myśl nie przychodziło, że te obce spółki w mieście i okolicy, razem wzięte, jednak są o wiele większe od jedynego banku polskiego. Każdemu wystarczał fakt, że stworzyliśmy i wybudowaliśmy wspólnemi siłami instytucyę większą i silniejszą od innych.

Dopiero powodzenie własnej instytucyi miejscowej budziło w szerokich warstwach ciekawość, czy też i gdzieindziej spółki polski szczycić się mogły podobnemi wynikami. Wówczas udzielano sobie i ciekawie słuchano wiadomości o bankach ludowych w innych miejscowościach. „W mieście X. istnieje bank ludowy dwa razy tak wielki jak nasz!” — „W mieście N. bank ludowy przerósł nie tylko wszystkie inne spółki, ale także powiatową kasę oszczędności!” — „W Poznaniu istnieje nawet kilka banków ludowych, a największy z nich, co się zwie „Bankiem Przemysłowców”, jest wogóle największym bankiem spółkowym na świecie!” — Wiadomości takie znajdowały teraz otwarte i przygotowane umysły.