Strona:Paweł Spandowski - Z praktyki spółek wielkopolskich.pdf/45

Ta strona została przepisana.

Również przyjęcie części pracy przez Związek sprzeciwiało się zasadzie samodzielności spółek, do której Związek dążył, i którą postawił jako zasadę naczelną. Dlatego też i ta droga była dla spółek wielkopolskich wykluczona.
Były kiedyś czasy, gdy pierwszy Patron spółek, ks. Szamarzewski, jeździł od spółki do spółki, — przebywał u jednej kilka dni, u innej cały tydzień. Porządkował tam książki i akta, rachował, badał i naprawiał, co nieudolność członków zarządu zepsuła, aż wreszcie cały interes wykazywał ład i porządek. Tego rodzaju pomoc ze strony Związku była jednakże zupełnie inna niż ta, o której przedtem mówiłem. Pierwszy Patron spółek zaprowadzał ład w spółce nie mimo członków Zarządu i bez ich współudziału, lecz, jak widzimy ze skutków jego pracy, z najintensywniejszem ich współdziałaniem. Porządkująca praca jego tem się od pracy zwykłego urzędnika związkowego, od pracy zwykłego rewizora różniła, że była równocześnie kursem wychowawczym, zastosowanym do indywidualności każdego z osobna. Obdarzony w tym względzie zdolnościami niezwykłemi, umiał ks. Patron Szamarzewski, kształcić umysły z podziwienia godną łatwością. Gdy po dłuższym pobycie wyjeżdżał z spółki, pozostawiał nietylko uporządkowane książki, ale też i uporządkowane głowy członków zarządu. Podobno nieraz spółka przyjmowała go niechętnie, a opornie tylko członkowie zarządu przedkładali książki i akta. Ale gdy począł z nimi mówić, gdy począł ich uczyć w sposób prosty a koleżeński, wnet mu się otwierały serca i, gdy spółkę opuszczał, zostawiał członków zarządu nietylko jako lepszych spółkowców, ale poniekąd także jako lepszych ludzi. Nauczył ich nietylko rachować i porządnie zapisywać do książek, ale natchnął ich także tym duchem akuratności i prze-