Strona:Paweł Staśko - Białe widmo.djvu/22

Ta strona została przepisana.

że rzeki. Teraz prowadził ścieżką aż do samego brzegu.
Gdy się znaleziono nad wodą, pies stanął nagle i pytająco spoglądał po obecnych. Zda się tu ślad urwał się...
Obecnie spuszczono psa ze smyczy, aby mu dać swobodę. Aliści zwierzę już nie odeszło z tego miejsca, tylko węsząc wokoło, w promieniu może dwu, trzech kroków, spojrzało wreszcie niecierpliwie na drugą stronę rzeki, jakby się upewniło, że zbrodniarz tam przeprawić się musiał. Liczne ślady obuwia znalezione na miękkiej ziemi, a drugie z łódki, celowo wiosłem zniekształcone, wskazywały stanowczo, że tajemniczy zbrodniarz tutaj odbił od brzegu i gdzieś na drugiej stronie przepadł. Dokąd jednak się udał, czy też popłynął dalej z brzegiem rzeki — na razie pozostało zagadką, którą należało jak najspieszniej rozwiązać. W każdym razie jedno było już pewne, że pies jest na właściwym tropie, zaczem można było przypuszczać, iż i na drugiej stronie podoła go wywęszyć.
Jednak z powodu braku łodzi nie było mowy o bezzwłocznej przeprawie, wobec czego komendant miejscowego rejonu udał się zaraz w górę rzeki, gdzie w odległości może dwu kilometrów był przewóz zaopatrzony w kilka łodzi.
Komisarz wraz z ajentem postanowili tu zaczekać na łódkę, by właśnie z tego miejsca zacząć dalsze badania.
Tymczasem horyzont nieba na zachodzie, od