Strona:Paweł Staśko - Białe widmo.djvu/26

Ta strona została przepisana.

z młodych oraz przystojnych kobiet, a przede wszystkim jaki cel był tych zabójstw? Gdyby, co się przeważnie zdarza w świecie, zbrodniarz dokonywał był mordów w celach rabunku, lub nasycenia swojej zwierzęcej zmysłowości, gdyby ofiary stawiały mu niepokonany opór — cała ta sprawa miałaby swą podstawę i dałaby się wytłumaczyć. Aliści w żadnym z owych wypadków nie zachodził rabunek, ani gwałt, jak stwierdzili lekarze, wreszcie wszystkie ofiary były osobami cichymi, żyjącymi bez zatargu z kimkolwiek, słowem zupełnie niewinnymi. Był to więc węzeł nie tylko dla władz śledczych, ale i całej wsi niesłychanie zawiły, wprost niepojęty! Nie było wątku, któryby coś wyjaśnił i na myśl jakąś naprowadzał, prócz owych liter pozostawianych przez zbrodniarza, które jeszcze bardziej całą tę sprawę czyniły tajemniczą. Co one bowiem oznaczały i dlaczego ów potwór zostawiał je po sobie, jakby widoczny jakiś znak swojej zagadkowej mściwości?
Pomimo wszystko zostawała nadzieja, że jedynie ta ostatnia ofiara, jeśli zachowa życie po tym śmiertelnym niemal ciosie, będzie mogła podać przynajmniej wygląd zbrodniarza, a i być może jeszcze coś więcej rzucić dla wyświetlenia tej niesłychanej tajemnicy, nadzieja, jak wskazywały na to wszystkie poprzednie zbrodnie, przy których śmierć zabierała owych jedynych i nieszczęśliwych świadków, — chyba ostatnia.
Niespełna pół godziny trwała ulewna burza,