Strona:Paweł Staśko - Białe widmo.djvu/94

Ta strona została przepisana.

chorej, opatrzyła z polecenia Anusi przybysza kromką chleba i sera, jednakże dziad, widać bardzo strudzony, poprosił o chwilę odpoczynku i usiadł na nalepie. Dziewczęta nie sprzeciwiały się bynajmniej, owszem, uraczyły żebraka jeszcze garnuszkiem mleka. Uradowany starzec podziękował gorąco, a wypróżniwszy garnek, wydostał z torby dwa medaliki z wizerunkiem Najświętszej Matki Częstochowskiej i podarował je dziewczętom.
— Przyjmijcie — mówił — sam biskup je poświęcał i mają w sobie wielką moc. Wyzdrowiej jak najprędzej, dobra gołąbko, a ty nigdy nie choruj — dodał, zwracając się do każdej.
Dziewczęta przyjęły mile upominki i jeszcze z większym zaufaniem spoglądały na dziada. Ten, widząc również dobre serca, wsparł się wygodniej na kosturze i począł dobrotliwie wypytywać o chorość leżącej Zaleśnianki. Siostra Stacha wyręczała osłabioną Anusię, odpowiadając z wyrazistym przejęciem o tej niezwykłej i wstrząsającej tragedii. Dziad słuchał w wielkim skupieniu i z współczuciem, ledwie dowierzając swym uszom o tak straszliwych zbrodniach i tym ostatnim bestialskim napadzie. Wysłuchawszy do końca owej potwornej opowieści, bez słowa odpowiedzi zsunął się ciężko na kolana i wznosząc ręce ku obrazom na ścianie, począł modlić się szeptem. Przez dłuższą chwi-