Strona:Paweł Staśko - Hetera.djvu/14

Ta strona została przepisana.

za granicę. Wyjazd wpłynął na nią nadspodziewanie kojąco, wyleczył i uspokoił.
Trafiały jej się liczne partye zamążpójścia, niektóre wprost jakby wymarzone, ale świat mężczyzn zniechęcił ją i, pomimo dwudziestu czterech lat życia, utrwalił w postanowieniu zostania swobodną i niezależną.
Postanowiła mścić się na niewiernym rodzie męskim dopóki starczy uroda i wiek — i wychodziła z tego zwycięsko, z wielkiem zadowoleniem i uciechą. Rzucała czarem przecudnych oczu, kusiła uśmiechem i rumieńcem, oszałamiała gibką postacią. Rozkosz wionęła od niej, jak z czary tajemniczej, co obiecuje zawrotny szał.
Kiedy spragniona ofiara zbliżała się do niej poufniej, w sieci namiętnych dreszczy — wtedy jej usta porywał szatański śmiech, na poły drwiący i ironiczny, śmiech, mający w sobie demoniczną kpinę, okrutną chęć niezasłużonego upokorzenia, bez słowa powodu, i zamysł dziki, zwodniczy.
Wyśmianą ofiarę, odtrąconą najniespodziewaniej, porywało zawsze jakieś tragikomiczne oniemienie, nie mogące zdać sobie sprawy z tego co zaszło, i zwykle oczy nieszczęśnika patrzyły bez wyraźniejszej myśli za odchodzącą, czarowną okru-