Strona:Paweł Staśko - Hetera.djvu/32

Ta strona została przepisana.

— Co pan przez to rozumie?
— Ot, że życie człowieka jest tak krótkie i niepewne jutra, więc powinno się z jego czary pić całym haustem, aż do zawrotności, do szaleństwa!
— Pan przecież nie pozostaję wtyle...
— Może i tak... Ale mam jeszcze pragnienie jedno, dotychczas największe, i ostatnie już...
— Czegoż pan tak pragnie?
— Pani! — wyrzekł to słowo silnie, a raczej wyrzucił je z piersi i przywarł do niej wejrzeniem ciężkiem, jak ołów i nieustępliwem.
Srebrzysty śmiech Olgi zawtórował mu w odpowiedzi. Równocześnie podniosła nań oczy duże, słodkie, wabiące.
— Pani się śmieje, panno Olgo?
— Coś się panu stało od ostatniego spotkania naszego... Przedtem był pan wesoły, dowcipny, a teraz zrodził się w panu jakiś gwałtowny romantyk, nie umiejący mówić o niczem innem, jak tylko o miłości...
Jerzy przysunął się bliżej do Olgi.
— Tak, to prawda. Przedtem bywałem inny, wesoły, z swobodną myślą, a dziś, och! Jakżeż inne ogarniają mnie uczucia... Dlaczego się pani uśmiecha? Wie pani — tu głos jego stał się cichszy, gar-