Strona:Paweł Staśko - Hetera.djvu/34

Ta strona została przepisana.

uczynię i gotów jestem pani przysiądz... Rzuciła pani na mnie czar, z którego otrząsnąć się nie mogę, zabrała pani me myśli, czucie, wszystko, i co, teraz cieszy się pani ze zwycięstwa?
Twarz Jerzego ogarnął płomień. Zły był za słowa, których pozbyć się musiał, bo odkąd stały się tak naglące, tak mu szarpały mózg, że uciszyć ich nie miał siły, a zresztą chciał wejść już w ostatni akt tej komedyi — i widzieć się szczęśliwym zwycięzcą w tym turnieju.
W oczach Olgi zamigotał niepokój. Mimo, iż spodziewała się podobnych zwierzeń, jednakże ton, w jakim zostały wymówione, zastanowił ją i odebrał na chwilę pewność siebie.
Walc się ukończył.
— Ja za panią szaleję, panno Olgo... — słowa te były cichsze, spokojniejsze, ale zdradzały pożogę wnętrza namiętną, nieugaszoną. Dziś nie mógł się oprzeć czarowi, jakim płonęła Olga i poniekąd nie chciał, dziś byłby runął do stóp tej urodziwej kobiecie, runąłby niewolniczo, byleby tylko ona wpadła w jego oploty ramion bezbronna, z całem oddaniem.
— Więc cóż pan chce, panie Jerzy, co mam uczynić?