Strona:Paweł Staśko - Hetera.djvu/45

Ta strona została przepisana.

— Taką pan ma wielką ochotę pójść do mnie? — mówiła wolno, wpatrując się weń ciekawem wejrzeniem.
— Pani się pyta? Ja chciałbym być wiecznie około pani, jak cień... Gdyby to było w mej mocy, nie oddalałbym się ani moment, ale czaił się gdzieś w kąciku i patrzył w panią, jak w najpiękniejszy kwiat...
— Żeby nie robić panu zawodu, poproszę go na papierosa, ale tylko na chwilkę. Nie powinnam tego uczynić ze względu na opinię, ale... — niedokończyła zdania, naciskając prędko guziczek dzwonka.
Za chwilę weszli do wnętrza, kierując się na pierwsze piętro. Olga dobyła z torebki klucz i otworzyła drzwi.
Specyficzny aromat kobiecego pokoju owionął Jerzego zaraz przy wejściu.
— Mam wrażenie, żem wszedł do raju... — uśmiechnął się, stając na środku pokoju.
— Niech tylko pan nie stara się sięgać po owoc zakazany, bo spotkałoby pana rozczarowanie jak...
— Jak Ewę... — dokończył, przerywając.
Porwał ich wesoły śmiech.