Strona:Paweł Staśko - Hetera.djvu/47

Ta strona została przepisana.

Oświadczenie to zdziwiło Jerzego bardzo.
— Pierwszy raz słyszę! Pani żartuje, panno Olgo, czy rzeczywiście myśli pani wyjechać? — w głosie jego drgało oczekiwanie, co Olga powie.
— Jeszcze kiedyś powzięłam ten zamiar. Rodzice nie dają mi spokoju, pisząc ustawicznie; możliwe że wyjedziemy razem nad morze. Zresztą miasto teraz tak nudne, każdy wyjeżdża gdzieś na sezon do zdrojowisk, czy kąpiel, wszędzie coraz puściej, więc cóż tu będę siedzieć? Przyjeżdżając nie przypuszczałam nigdy, że zatrzymam się tak długo, ale czas upływał mi stosunkowo szybko, iż wprost nie chce mi się wierzyć, że mieszkam tu już dwa miesiące. Naprawdę, cieszę się nawet, że wyjadę, och, tak mi już miasto zbrzydło, że czuję potrzebę odmiany miejsca pobytu...
— Zatem stanowczo postanawia pani wyjazd?
— Najoczywiściej. Prawdopodobnie za parę dni będę już na wsi. Jutro zawiadamiam rodziców o swym przyjeździe...
— I pani o swym zamiarze nie wspominała mi nic, dopiero dziś?
— Myślałam, że pan już o tem wie, a zresztą nie byłam jeszcze zdecydowaną.