Strona:Paweł Staśko - Hetera.djvu/73

Ta strona została przepisana.

ście i potok urywanych, gorących słów, słuchał gwałtownych zwierzeń i przyjmował je, sam poczynając się zdradzać z dawno doznawanych wrażeń, a nawet miłości. Oświadczenie to uderzyło w Olgę jak płomień i zamroczyło mózg z nadmiaru szczęśliwości. Nie miała czasu zastanawiać nad jego tajemną, czy kłamliwą naturą, uścisk jego stał się teraz dla niej wszystkiem, bo upragnionem szczęściem. Została w jego objęciu zgodna i łaknąca pieszczot, rwąca się do nich z całem oddaniem, zdecydowana słodko na każdą rozkosz, poddająca się bez oporu jego żądzom, jakie porwały go i zachłonęły w sobie. Noc otuliła ich ciszą, wsłuchując się w miłosne słowa i pocałunki, mające płynąć wirem podnieceń aż do bezwładnej upojności i rozkosznego umęczenia...
Tak przeszła noc jedna i druga i wśród tych łaknień rozszalałych, roznamiętnionej krwi, poczęły płynąć następne.
W ciągu tych dni Olga stała się powolnem narzędziem w ręku rzeźbiarza, zgadzając się na wszelkie jego zachcianki bez silniejszego sprzeciwu. Teraz na ponowne żądanie pozowała mu naga, będąc tylko nakryta woalem nie tak dla zasłony, jak wdzięku.