Strona:Paweł Staśko - Hetera.djvu/81

Ta strona została przepisana.

Przyroda przygotowywała się na ten konieczny los, jak stary gazda, heblujący sobie trumnę, wyścielający ją strużynami, a potem żegna się z ziemią, choć wrócić ma w jej objęcie, żegna sąsieki i orne narzędzie, żegna ludzi i wszystko co znał, co mu użytkiem było i pociechą, odpuszcza winy i prosi o przebaczenie — i czeka cierpliwie, bez trwogi na dzień bożego kosiarza...
Pajęcze nici rozmotywały się po ostrych cierniach, niby obwisające, bezkrwiste nerwy, bielejąc w słońcu wyrazem pobladłego oblicza i potruchlałem wejrzeniem.
Przez pola, lasy i mokradliska szedł trwożliwy, ogólny obłęd...

Upłynęło trzy dni. Prawie Olga skończyła czytać »Romans uczciwej kobiety« Estewy, gdy wszedł na palcach lokaj, niosąc na tacy dwa listy.
Rzuciła okiem na pismo — jeden był od niewiernego kochanka, drugiego pisma nie poznała wcale.
Otworzyła kopertę i poczęła czytać długi, drobnem pismem zapełniony list.