Strona:Paweł Staśko - Hetera.djvu/82

Ta strona została przepisana.

Pisał, jak kiedyś, błagał o przebaczenie, zaklinał się, wyszukując różne przeszkody, złorzecząc swej słabej woli i t. d.
Przeczytała to wszystko uważnie, niektóre zdanie po kilka razy, i odłożyła na bok.
Teraz ujęła w dłonie nieznany list, kładąc wzrok na pierwszych słowach:

»Wielce Szanowna Pani!

Bywają w życiu człowieka chwile, za które nikt nie odpowiada, bo są zrządzeniem przeznaczenia. Chwil tych nie jest w stanie pojąć ani najbystrzejszy umysł — i pozostają tajemnicą dla duszy ludzkiej. Taka chwila rozdzieliła nas na zawsze — bo ja do Pani już nie wrócę. Proszę zapomnieć o tem co było — o wszystkiem, niech się wydaję Pani, że to był sen, że to była ułuda.
Sam nie pojmuję swego kroku i postanowienia, ale duch jakiś mówi mi bezprzestannie, iż tak być musi. Rzeźbę proszę zostawić dla ozdoby pokoju. Niech Pani zaniecha wszelkich zapytań i poszukiwań tyczących mej osoby, gdyż dziś wyjeżdżam w świat, dokąd poniosą oczy.