Strona:Paweł Staśko - Hetera.djvu/83

Ta strona została przepisana.

Przepraszam z głębi serca i żegnam zarazem, życząc szczęścia, gdyż życie ze mną byłoby dla Pani męką.

Orlicz«.

Olga zbladła, jak płótno. W pierwszej chwili nie mogła pojąć sensu tych słów, wracała do nich i znów czytała, czując jakiś palący ogień w piersiach. Mózg opadła jej straszna spiekota, jakby go chciała wysuszyć.
Nerwowym ruchem zmięła papier i rzuciła na środek pokoju.
Naraz głośny płacz wstrząsnął nią, jak burza, i zwalił w gwałtownym spazmie na fotel...

Nadszedł wieczór spokojny, cichy. Nagle jakaś myśl zerwała Olgę, po długiem jakby obumarciu, na nogi i spiesznym krokiem pchnęła do pracowni rzeźbiarza.
Porwała ze sieni młot i z całej siły poczęła uderzać nim w gliniane kształty Hetery, rozbijając, niby w przystępie szału, na bryły i kawałki.
Momentalnie znikło wspaniałe dzieło sztuki,