Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/124

Ta strona została skorygowana.
(trzyma nóż przed oczyma)

Tyś los, tyś sędzia mój,
tyś zbój!...

[Ściemnia się. Przez okno widać błyskawicę, za chwilą odzywa się dudnienie gromu].

Ha — —
grom gna — — —

[patrzy w okno i milknie]
ZAWIŚĆ
(idzie ku niemu)

Ty — — zamysłu brzem
trzeba ci dziś do dna
wchłonąć — i w czyn
co prędzej kuć — —
Ty wstydu chuć
odpłać — — ten srom
odwetuj krwią
Wszak tyś mój syn,
tobie, jak grom,
burzyć — — —
Oni tam z ciebie drwią
miast czołem bić —
miast tobie służyć — —
Ty, za ich śmiech