Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/137

Ta strona została skorygowana.

Spojrz na tę twarz,
na pierś coś krwią pofarbił —
tak zawsze cicha była,
jak dziś...

(Bliższy grom)
KAIN.
(Bez ruchu, z szeroko otwartemi oczyma)

O!... O!...

SUMIENIE.

Jakąż obronę masz,
jakaż cię moc skusiła?
Żył — — — owce pasł
i tobie każdy trud
przejął — — pomógł serdecznie...
Wszak wyście jeden ród
nędzny — — wygnańczy!...
I on z twej ręki zgasł?
i śmiałżeś ty bezpiecznie
w pierś jego ciąć??
Ty, panie samozwańczy
teraz cię życie kląć
będzie!...

(podchodzi bliżej ku niemu)