Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/97

Ta strona została skorygowana.
KAIN.
(odtrąca ją)

Precz stąd!

THAMARA.

Ha, jaki marny
twój żywot!...

KAIN.

Idź!

THAMARA.
(z dzikim uśmiechem)

O, niech
za krzywdę mą, mój srom
skarze cię Bóg! Niech żar
nie tknie ofiary twej — —
by ci się ziem u stóg
rozwarła w piekła śmiech
czeluśny!

KAIN.

Precz, bo grom
strzaska cię mojej pięści!