uczynić należy. Najpierw pociągnął ich skalisty górski szczyt, skąd teren cały jak na dłoni powinien być widoczny.
Aliści już od podnóża szczytu rozszerzył się widnokrąg i w południowej stronie zobaczono dwa miasteczka o kolorowych dachach, leżące tuż na samym wybrzeżu, a wreszcie o jaki kwadrans drogi kilka rybackich domów. Były to portugalskie osiedla, Legens i Santa Cruz das Flores, jednak geograficzne wiadomości francuskich marynarzy już tak daleko nie sięgały. Znano zaledwie nazwy kilku ważniejszych wysp, i to, że wszystkie są posiadłością portugalską. W każdym razie uspokojono się zupełnie, że ich nie czeka pełen przygód los Robinzona, lecz gdy zajdzie potrzeba znajdą przytułek i opiekę. Obecnie o tym tylko myślano, aby pojawił się na morzu ów bliski zapowiedziany okręt, bo że pośpieszał na ratunek i będzie poszukiwał rozbitków, nie ulegało wątpliwości. Nie wiedziano jedynie, co się stało z „Bretanią“, czy już spoczywa na dnie morza, a przede wszystkim czy okręt ów zdążył na czas z pomocą i uratował resztę ludzi.
Mgła w stronie katastrofy jeszcze czołgała się po morzu, inaczej widok z wyspy byłby tak rozległy, żeby napewno zobaczono co się na gładkich falach dzieje.
Nie czekając aż mgła całkowicie ustąpi, postanowiono zejść śpiesznie do osady rybackiej, jako najbliżej położonej i powiodomić ludzi o rozbiciu się okrętu, aby co rychlej pośpieszono z pomocą błąkających się łodziom.
Wichna, ze względu na przemoczone pantofelki i kamienistą ścieżkę zawróciła do matki, jednak zmieniła nagle zamiar, pragnąc na osobności
Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/119
Ta strona została przepisana.