Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/122

Ta strona została przepisana.

albo nawet tragiczne horoskopy. Aliści walor ocalonego życia zdał się brać górę nad tym przedwczesnym może żalem i spychał go na przyszłość, teraz jedynie każąc myśleć o szczęśliwym powrocie do ojczyzny. Widny na horyzoncie okręt przedłużał dalej złudę, iż to jest może „Bretania“, jednak za kilka godzin miała się ona rozwiać i miast spodziewanego mienia, przynieść jedynie oczekiwaną pomoc.
Tymczasem od przystani rybackiej odbiła duża łódź żaglowa i skierowała się odrazu ku płynącym szalupom a zaś na prawo w stronę dymiącego okrętu ruszyła wkrótce motorówka. Widać, że marynarze wszczęli natychmiastowy alarm i szlachetni rybacy, wiedząc najlepiej, czym nagła pomoc jest na morzu, nie zwlekali z wyjazdem.
Niebawem majtkowie zjawili się z powrotem, przyprowadzając ze sobą stuletniego starca, o twarzy, nieprawdopodobnie pomarszczonej, też zazapewne rybaka. Przybyły nisko ukłonił się kobietom, potem kowając głową i załamując ręce jął coś po portugalsku mówić. Nikt go oprócz jednego marynarza nie rozumiał, jedynie Wichna, znając meksykańskie narzecze, pojęła w części jego słowa. Oczywiście poczciwy rybak biadał najsamprzód nad nieszczęściem, po czym miarkując, iż pewnie są o głodzie, prosił rozbitków do osady. Przyjęto miłe zaproszenie z niekłamaną radością, zwłaszcza, że wiele osób było bez łyżki strawy, zaś odprężenie nerwów budziło niezły apetyt.
Niezadługo na ławach wyniesionych przed domy kładziono chleb, ryby w oliwie i owoce, a nawet znalazła się herbata. Wytworne panie, nie bacząc na brak nakrycia do jakiego przywykły, zabrały się ochotnie do tej skromnej zastawy, któ-